Sokół wędrowny (Falco peregrinus) – gatunek średniego ptaka drapieżnego z rodziny sokołowatych (Falconidae). Jak czytamy w wikipedia.pl, Sokół to ptak drapieżny – nie wodny… Nie powinno więc nikogo dziwić, że gdy przedstawiciel rodziny Sokołowatych wpadnie na godzinę z minutami do Skawy to będzie kompletnie bezradnym organizmem…
I wszystko by się zgadzało, gdyby nie chodziło o „tego” Sokoła i o „tą” Skawę. Wynik ich konfrontacji w teorii i wg wszystkich obserwatorów siatkówki powinien być zgoła odmienny. Tymczasem w wadowickiej hali można była zobaczyć dwie kompletnie przebudowane drużyny. Skawa, przebudowana w sposób bardzo pozytywny i Sokół przebudowany w diametralnie drugą stronę, albo raczej kompletnie rozmontowany. Do wadowickiej Skawy, w ostatnim czasie trafiło pięć nowych zawodniczek – wszystkie z II-ligową przeszłością. To odmieniło sposób gry i skuteczność tej drużyny, jednak nie na tyle, aby poddawać się bez walki. Bo tak można ocenić mecz pomiędzy tymi drużynami /w naszym wykonaniu/. Ciężko jest się zmotywować do maksimum wysiłku grając z teoretycznie słabszą ekipą okupującą końcowe miejsca w tabeli. Skawa, a raczej Ola Sordyl szybko wyjaśniła naszym zawodniczkom , że ten mecz to nie będą przelewki. Po pierwszej zagrywce w wykonaniu rozgrywającej Skawy Ola posłała jeszcze kilka i dała wysokie prowadzenie nad naszą drużyną od początku spotkania. Nikt w drużynie nie spodziewał się, że losu spotkania nie da się odwrócić. Zwłaszcza, że tak właśnie gramy – po przegranym pierwszym secie, rozbijamy przeciwnika w trzech następnych… Również na taki przebieg meczu liczyliśmy i tu. Potwierdzeniem na to, było kilka piorunujących ataków Olgi Baraniec i Anny Wawro. Niestety, znów ktoś pomyślał, że „mecz może wygra się sam”. Braki w koncentracji i wiele innych błędów własnych powodowały, że punkty częściej pojawiały się po stronie gospodyń. W kolejnych dwóch setach przegraliśmy z własną słabością i ponownie z Aleksandrą Sordyl, która skutecznie punktowała nas zagrywką, a jako rozgrywająca uruchamiała wszystkie możliwości „nowej” drużyny Skawy. Była to niewątpliwie najlepsza zawodniczka tego spotkania i to po obu stronach siatki. Reasumując – zrobiliśmy w tym dniu jakieś wielkie „to” z „czego” na świat przychodzą małe Falconidae… 😉
MKS Skawa Wadowice– Cordia Plus Zator 3-0 (25:18, 25:18, 25:17)