Czeski Puchar w elicie kobiet to dość ambitne wejście w sezon. Nie jest łatwo przyzwyczaić się do tego, że wynik pod tytułem „druga dziesiątka” jest dla mnie i tak dobrym wynikiem. Zwłaszcza mając w pamięci ubiegłoroczne drugie miejsce w juniorkach wywalczone właśnie na teplickiej trasie.

Ostatni tydzień to bardziej regeneracja i trening techniki niż normalny cykl przygotowań. Mając na uwadze, że zapewne nie wytrzymam tempa wyścigu przez cały dystans, postanowiłam wraz z trenerem mocno otworzyć wyścig na pierwszym okrążeniu i podobnie pojechać trzecie i czwarte kółko. Drugie okrążenie poświęciłam na odpoczynek i zabawę na zjazdach, które ostatnio bardzo polubiłam. Na czwartym okrążeniu zaatakowałam samą siebie i wyprzedzając kilka zawodniczek dotarłam do czwartej pozycji w U23. Ponieważ była to już druga godzina wyścigu oczekiwałam tylko na odcięcie prądu i ogólnoustrojową Bombe sezonu. Niestety nic takiego się nie stało, zamiast tego zaatakowały mnie przepotężne skurcze. Z ostatnich dwóch rund pamiętam tylko ból mięśni, łzy w oczach, zaciśnięte zęby, odjeżdżające rywalki i spadek mojej prędkości z wyścigowej do podróżnej… Z niecierpliwością oczekiwałam czołówki wyścigu. Dubel uchronił by mnie przed Teplicką Masakrą w sześciu aktach. Niestety ku mojemu zdziwieniu odsiecz nie nadeszła. Po godzinie i 47 minutach walki nie poddałam się i dotarłam na metę jako 5 zawodniczka U23 i najlepsza z ubiegłorocznych juniorek. Najważniejsze dla mnie jest to, że wytrzymałam tak długi wyścig i rewelacyjnie czułam się na technicznych fragmentach trasy. Gratulacje dla wszystkich zawodniczek z Polski. W pierwszej szóstce U23 było nas aż pięć!