Uff – już tydzień po MP. Adrenalina opadła, ale emocje wciąż nie chcą mnie opuścić. Stąd, choć nieco późno, mimo wszystko podzielę się wrażeniami maratońskiej debiutantki.

Stres i spalara pojawiły się jak zwykle na dzień przed startem. Na szczęście w odpowiednim momencie pojawiła się też Ania Szafraniec – mój trener mentalny. Dwa słowa zamienione przy śniadaniu i już całkiem inne spojrzenie na czekające mnie wyzwanie. Rundę objechałam zapoznawczo dzień przed startem. Po zapoznaniu się z nawierzchnią postawiłam na SHWALBE Thunder Burty. Te semislicki idealnie niosły mnie od startu do mety. /dzięki: BikeTires.pl/ Sama trasa była dosyć łatwa, jednak to tylko mój subiektywny odbiór, ponieważ odnoszę się do tego, co serwują nam organizatorzy coraz bardziej endurowo dawnhilowego crosscoutry! Na linii startu doborowa stawka zawodniczek. W większości medalistki MP. Gwizdek sędziego i poszło. Ja jak to zwykle ja, niczym bohaterka Tuwimowskiej „Lokomotywy”. „Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła więc Rita by zdobyć medale” I jedzie, i sapie, i koła wciąż łapie, to Ani, to Moni, Karola ją goni. Wychodzi na zamiany, o boże kochany dziesiąty kilometr zostało ich tyle, a armia mastersów już pędzi na tyle… No dobra, dość Tuwima bo się zapędziłam. Czas na konkrety – a konkret jest jeden! Uwierzcie – po walce na moc, szybkość i taktykę zdobywam upragniony cel! Złoto Mistrzostw Polski w Maratonie MTB. Jestem bardzo szczęśliwa. Wszystko nad czym pracowaliśmy zagrało w stu procentach. Odpowiedni program treningów, założenia taktyczne i dopasowanie ich do sytuacji wyścigowej, idealnie dobrane opony. Wszystko trafione idealnie. Nagrodą za wysiłek są niezapomniane emocje na mecie oraz złoto i srebro Mistrzostw Polski. Nawet sama nie wiem co dla mnie teraz cenniejsze.. Wiem jedno, warto konsekwentnie realizować założone cele. Mimo wszystkich przeciwności jakie na nas spadają. Kolejny raz powiem z przesłaniem do wszystkich, którzy rozpoczynają przygodę ze sportem: „Marzenia się spełniają”. Chcę też pochwalić organizatorów. Wszystko było przyjazne dla zawodników. Dobrze się startuje w atmosferze jaką stworzono w Obiszowie. W pamięci naszej niech też pozostanie maratończyk, którego start był jego ostatnim.. Na koniec chcę podziękować Trenerowi, bo to jego zasługa. Cierpliwość, wiara, zaufanie, praca i progres widoczny. Dziękuje!