Puchar Czech w Teplicach nie do końca przebiegał po mej myśli. Wręcz był zupełnie nie udany. Po nie korzystnym ustawieniu na starcie, pierwszą rundę rozpoczynałam na odległej pozycji, sporo tracąc do odjeżdżającej trzyosobowej czołówki. Na domiar złego, utknęłam w „korku” na jednym z początkowych fragmentów trasy.
W trakcie pościgu, wyprzedzając na zjeździe, nie zmieściłam się na wąskiej trasie i zaliczyłam mały crach, jego skutek zapamiętam niestety na dłużej. Uporczywy ból kolana zepchnął mnie na dalszą pozycję, i nie pozwalał kręcić korbą. Jadąc jako jednonożec zajęłam szóstą lokatę, o którą i tak walczyłam do samego końca. Wykres z polara potwierdził to co się działo ze mną na trasie. Pierwsze 10 minut wyglądało bardziej jak rozgrzewka. No cóż, ważne że nie mam problemów z techniką nad którą ostatnio mocno pracowaliśmy w Nowym Mescie. Jeszcze nie jestem w takim gazie, aby dogonić rywalki– zwłaszcza te starsze. Wiem doskonale, że nie będę wygrywać każdego wyścigu. Niestety nie wiem jak to trener robi, ale wygrywam tylko 3 – 4 wyścigi w roku – na szczęście te najważniejsze. Sądzę, że mój czas jeszcze nadejdzie. A jak nie to i tak jest fajnie.